Ekranizacje rzadko przewyższają książkowy pierwowzór, kropka. Nie bądźmy przy tym surowi – film idzie drogą na skróty, upraszcza i pomija najróżniejsze wątki, żeby wykonać swoją własną misję. Niestety często pod nóż idą fragmenty najgłębsze i najciekawsze. Weźmy na przykład „Przygody Tomka Sawyera”, które kończą się swoistą tyradą Hucka na współczesne życie. Kogo dziwi, że w najpopularniejszych filmach z 1938 i 2014 roku próżno szukać tej wywrotowej sceny?
A było to tak.
Otóż pewnego razu dwaj chłopcy, Tomek i Huck, odkryli wielki skarb i w jednej chwili stali się bardzo bogaci. Co zabawne, nagle okazało się, że wszyscy ludzie zaczęli okazywać im ogromny szacunek, a cokolwiek zrobili lub powiedzieli zaczęło uchodzić za coś znakomitego. Znacząco poprawił się również standard ich życia. Opiekunowie i służący ze zwielokrotnioną siłą zaczęli dbać o higienę, edukację i wychowanie obu nastolatków.
Dla Hucka, przyzwyczajonego do wolności, zamknięcie w złotej klatce stało się jednak torturą. Żadne pieniądze nie były w stanie go pocieszyć. Po trzech tygodniach przepadł jak kamień w wodę i nikt nie potrafił go znaleźć, ku rozpaczy opiekującej się nim wdowy. Podejrzewano nawet śmierć, on tymczasem wrócił tylko do życia włóczęgi. Spotykamy go rozkosznie leniuchującego i palącego fajkę, gdy nagle pojawia się przyjaciel.
Tomek wywindował go z beczki, opowiedział mu ile narobił zamieszania, jak bardzo zmartwił wdowę i nalegał, żeby wrócił do domu. Twarz Hucka straciła wyraz błogiego zadowolenia i powlokła się melancholijnym smutkiem.
— Nawet nie mów o tym, Tomku — powiedział. — Próbowałem, ale się nie udało. Nie dałem rady. To nie dla mnie. Nie jestem do tego przyzwyczajony. Wdowa jest dobra dla mnie, nawet bardzo dobra, ale ja nie mogę znieść takiego życia. Codziennie każe mi wstawać o tej samej porze, myć się i czesać, że aż mi włosy wychodzą. Nie pozwala, żebym spał w drwalni. Muszę nosić to przeklęte ubranie, w którym się duszę, bo nie przepuszcza powietrza, a przy tym jest tak obrzydliwie piękne i delikatne, że boję się w nim usiąść i położyć, nie mówiąc już o tarzaniu się po ziemi. A po poręczy nie zjeżdżałem już chyba ze sto lat. Muszę chodzić do kościoła i pocić się tam niepotrzebnie, bo nie cierpię tego nudnego gadania! Nawet muchy mi złapać nie wolno, nie mogę żuć tytoniu, a całą niedzielę muszę chodzić w butach. Wdowa je według zegarka, idzie spać według zegarka, wstaje według zegarka. Wszystko tam jest tak koszmarnie uregulowane, że pies z kulawą nogą by tego nie wytrzymał.
— Ależ Huck, tak robią wszyscy!
— Mało mnie to obchodzi. Zresztą ja nie jestem „wszyscy” i nie mogę tego znieść. To straszne być tak uwiązanym. A żarcie samo pcha się do gęby — nie ma żadnej frajdy, żeby go zdobyć. Muszę się ciągle pytać, czy mogę iść na ryby, czy mogę iść się kąpać — do licha ciężkiego! O wszystko się trzeba pytać! A myślisz, że to przyjemnie tak ciągle gadać jak grzeczny chłopczyk i nie móc po swojemu ust otworzyć? Mówię ci, zwariować można! Wdowa nie pozwala mi palić, nie pozwala wrzeszczeć, ziewać, przeciągać się i drapać przy ludziach.
Tu Huck oburzył się na dobre i z gniewem wołał dalej:
— I niech to wszyscy diabli wezmą, ona wiecznie się modli! Nigdy w życiu nie widziałem takiej kobiety! Musiałem uciekać, Tomku, musiałem! A poza tym niedługo rozpoczyna się szkoła i musiałbym tam chodzić, a to byłoby już ponad moje siły! Wiesz, bycie bogatym to wcale nie jest takie przyjemne, jak się ludziom wydaje. To same kłopoty i zmartwienia — żyć się odechciewa! A mnie się podobają te łachmany, które teraz mam na sobie, i ta beczka. Nie mam najmniejszego zamiaru się z nimi rozstać. Nigdy bym się tak nie wkopał, gdyby nie te przeklęte pieniądze. Bądź tak dobry, Tomku, i weź sobie moją część. Dasz mi czasem parę centów, ale nie za często, bo gwiżdżę na wszystko, co mi łatwo przychodzi i czego nie muszę z trudem zdobywać. Idź teraz do wdowy i poproś ją, żeby mi dała spokój.
— Nie, Huck, nie mogę tego zrobić. To byłoby nieładnie. A zresztą, gdybyś jeszcze trochę popróbował takiego życia, to byś je na pewno polubił.
— Polubił?! To tak, jakbym miał polubić rozżarzony piec, na którym kazano by mi siedzieć! Nie, Tomku, nie chcę być bogaty i nie chcę mieszkać w tych cholernych, dusznych domach. Kocham lasy, rzekę, beczki i tu pozostanę. Do diabła! Właśnie kiedy zdobyliśmy strzelby, jaskinię i kiedy mamy wszystko, czego potrzebuje prawdziwy zbójca, musiała się zdarzyć ta przeklęta historia z pieniędzmi i wszystko popsuć!
Wstawaj o tej samej porze. Żyj według zegarka. Noś porządne ubranie. Nie baw się i nie wygłupiaj. Kochaj pieniądze. Mieszkaj w dusznym domu. Bądź normalny. Żyj jak wszyscy.
„Musiałem uciekać, Tomku, musiałem!”.
Szkoda, że nie ujrzymy tego na ekranie.
Komentarze