Utrata szczęścia przez Karola Darwina, czyli o zaniedbywaniu upodobań

"I jeżeli miałbym żyć jeszcze raz, trzymałbym się zasady, aby przynajmniej raz w tygodniu poczytać trochę poezji i posłuchać muzyki".

Z autobiografii twórcy teorii ewolucji:

Powiedziałem już, że pod pewnym względem umysł mój uległ zmianie w ciągu ostatnich dwudziestu czy trzydziestu lat. Do trzydziestego roku życia, a nawet nieco później, wszelkiego rodzaju poezja, jak np. utwory Miltona, Graya, Wordwortha, Coleridge’a i Shelleya, sprawiały mi wielką przyjemność, a jeszcze jako uczeń zachwycałem się Szekspirem, zwłaszcza jego dramatami historycznymi. Wspomniałem też, że dawniej delektowałem się obrazami, a jeszcze bardziej muzyką. A teraz od wielu już lat nie mogę się zmusić do przeczytania jednego wiersza poezji; ostatnio próbowałem czytać Szekspira, lecz okazało się to nudne nie do wytrzymania, wręcz przyprawiało mnie o mdłości. Straciłem wszelkie zamiłowanie do malarstwa i muzyki. Kiedy słucham muzyki, zaczynam intensywnie myśleć o tym, co mam do zrobienia, zamiast czerpać z niej przyjemność.

Oto Karol Darwin (1809-1882) w wieku 67 lat. Za nim młodość, porzucone studia medyczne, kilkuletnia podróż badawcza dookoła świata, dekady ciężkiej pracy, a także punkt kulminacyjny kariery – publikacja dzieła O powstawaniu gatunków. Środowiska naukowe i polityczne bardzo szybko zaakceptowały nową teorię o pochodzeniu ziemskich stworzeń. Ruszyła wielka rewolucja światopoglądowa, która Darwina już za życia uczyniła człowiekiem uznanym i popularnym na salonach.

Spełniony i szczęśliwy starszy pan, napawający się sukcesami w bujanym fotelu i głaszczący się z zadowoleniem po swojej bujnej brodzie? Nie do końca:

Umysł mój stał się czymś w rodzaju maszyny, która przerabia wielkie zbiory faktów na ogólne prawa, lecz nie rozumiem, dlaczego spowodowało to atrofię tylko tej części mózgu, od której zależą te wyższe upodobania. U człowieka, którego umysł jest o wiele wyżej uorganizowany lub lepiej zbudowany niż mój nie powinno, jak przypuszczam, nastąpić coś takiego. I jeżeli miałbym żyć jeszcze raz, trzymałbym się zasady, aby przynajmniej raz w tygodniu poczytać trochę poezji i posłuchać muzyki. Być może, że te części mózgu, które u mnie uległy atrofii, zachowałyby aktywność wskutek używania. Utrata tych zamiłowań jest utratą szczęścia i może być szkodliwa dla umysłu, a zapewne i dla moralnych właściwości, bo osłabia uczuciową stronę naszej natury.

Często mówimy sobie tak: jestem teraz bardzo zajęty, ale wrócę do moich zamiłowań w przyszłości. Wyobrażamy sobie, że będą one na nas cierpliwie czekać niczym schowane w szafie pudełko, wymagające tylko przetarcia szmatką. Karol Darwin na stare lata doszedł jednak do odmiennego wniosku: przypominają one raczej roślinę. Schowajmy taką do szafy i po pewnym czasie nie ma już do czego wracać.

Że też Darwinowi do pełni szczęścia nie wystarczała sama kariera. Może gdyby więcej osiągnął!

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.